Kiedy portal się otworzył, rozległ się piekielny hałas, a on przeszedł przez niego.Natychmiast wsunął kościstą rękę do kieszeni płaszcza, wyciągnął paczkę papierosów i jak wiele razy wcześniej wsadził papierosa między zęby i zapalił go szybkim ruchem.Mocny wdech upewnił go, że końcówka jest zapalona, a cudowna nikotyna trafiła do ust i w dół.Wyjął papierosa z ust, trzymał go w górze i patrzył na niego.
"Nadal nie wiem, jak to zrobić" - mruknął do siebie.
Poszedł korytarzem i wszedł do kompleksu biurowego, gdzie miał swoje stanowisko pracy i biuro.Julie jak zwykle siedziała przy recepcji.Wątpił, by kiedykolwiek odeszła.
"Cześć, Bill i witamy z powrotem. Jak minęły wakacje?".Naprawdę nie lubił Julii.
"To było zajebiste. Przez całą podróż nie widziałem ani jednej duszy. Możesz sobie wyobrazić? Ani jednej duszy przez bardzo długi czas. Chyba tak właśnie musi wyglądać niebo".Z drugiej strony, nikogo tak naprawdę nie lubił.
"Cieszę się, że wróciłeś. Od twojej nieobecności sprawy toczyły się trochę wolno. Znasz Harry'ego, tego nowego? Wciąż się uczy, więc na liście mamy trochę tłoczno".Bill westchnął i potrząsnął głową.
"Świetnie. Wróciłem prosto z urlopu i muszę się uporać z zaległościami, jakie pozostawił po sobie pieprzony nowicjusz. Cudownie."Skierował się prosto do korytarza, który prowadził do jego biura: "Zakładam, że lista i wszystko jest w moim biurze?".
"Tak jak powinno być, Bill".
"Dzięki, Julie".Zaskoczył siebie i Julię, dziękując.Musiał być w dobrym humorze.Był pewien, że teraz to się zmieni.
Wszedł do swojego biura i zobaczył ogromną stertę akt na biurku.Jakikolwiek dobry nastrój, który towarzyszył mu po przyjściu do pracy, natychmiast zniknął.Bill spojrzał na biurko, podniósł stos akt i włożył je do teczki, którą miał wysłać na swoje stanowisko pracy na dole.Najpierw wyjął górną część.
"Równie dobrze można się za to zabrać".Otworzył teczkę i odrzucił ją na biurko, po czym sięgnął po paczkę papierosów i zapalił kolejnego.Niezależnie od tego, jaki był zakaz palenia, nie mógł sobie pozwolić na mniejszą ilość pierdół.To i tak nie miało znaczenia.
Kontynuował przeglądanie pliku i zatrzymał się. "Pieprzona Szwecja? Aaaah, cholera. Jakby gorzej już być nie mogło."Podniósł teczkę i podszedł po swoje narzędzie pracy, a następnie otworzył nowy portal w ścianie. "Pieprzona Szwecja. To musiała być pieprzona Szwecja. Oczywiście, że tak."Przeszedł przez portal i udał się do swojej pierwszej pracy po wakacjach.
---------------------------------------------------------
Malin obudziła się z ogromnym bólem głowy.Zastanawiała się, czy nie za dużo wypiła wczoraj wieczorem.Była jeszcze na polu, na którym bawili się poprzedniej nocy, więc doszła do wniosku, że w pewnym momencie musiała po prostu zemdleć.
Obok niej leżała złamana majowa choinka, którą postawili kilka nocy wcześniej.Jej długie blond włosy były w niezłym nieładzie, ale odgarnęła je, by móc spojrzeć na sytuację swoimi jasnoniebieskimi oczami.Butelki i puszki leżały w trawie, co nie było niczym dziwnym, ale poza tym miejsce wyglądało na opuszczone.Jakich miała przyjaciół, którzy ją tak po prostu zostawili?Pochyliła się nieco, opierając się na lewej ręce i jęknęła, czując kolejną falę bólu, która przeszyła jej głowę.
"O Boże, wreszcie jesteś. Więc możemy ruszać. Chodź. Chop chop."Malin zamrugała kilkakrotnie, próbując zorientować się, skąd dobiega głos.Nie mówiąc już o tym, kim był ten głos i dlaczego jej nie pomógł?Usłyszała znajomy odgłos zapalniczki i prawdopodobnie zapalanego papierosa.Malin sama nie paliła, ale kilku jej przyjaciół paliło, więc znała ten dźwięk aż za dobrze.
"Kim pan jest?"Zdołała się jąkać, powoli podnosząc się do pozycji siedzącej.W głowie wciąż jej szumiało i zauważyła, że jej cienka, biała sukienka jest porośnięta trawą.Zsunęła się do połowy uda i przez chwilę poczuła niepokój na kacu, gdy pomyślała, jak łatwo ktoś mógłby zajrzeć w jej majtki, gdy była nieprzytomna.
"Jestem Bill. Jestem tu, żeby cię zabrać. A teraz rusz tyłek i ruszajmy. Mamy dużo pracy".
Malin powoli zaczęła się rozglądać i w końcu zauważyła Billa.To był przerażający widok.Kilka metrów od niej stała postać ubrana w czarną pelerynę.Płaszcz okrywał postać od stóp do głów, a na głowę nałożony był duży kaptur.Wydawało się, że wokół postaci panuje jakaś ciemność, ponieważ nie mogła dostrzec jej twarzy.Tym, co ją naprawdę przerażało, były ręce.Kosa w jego prawej ręce mogła być wystarczająco przerażająca, papieros w lewej już nie tak bardzo, ale jego ręce były czystą kością.Nie było tam ciała ani niczego innego, tylko kości.
Malin wydała z siebie krzyk przerażenia i zaczęła się od niego odpychać, wciąż siedząc na ziemi i nie mogąc podnieść się na nogi.Zatrzymała się, gdy napotkała za sobą rozgałęzioną przeszkodę.Instynkt podpowiadał jej, żeby się odwrócić i przejść na drugą stronę, ale nie mogła.Jej nogi nie chciały słuchać, a ręce czuły się tak, jakby były przykute do ziemi.
"Zawsze ta sama reakcja. Ani razu nie trafiam na kogoś rozsądnego, kto widząc mnie, mówi: "Dobra, dobra. Wystarczy. Zawsze trafiam na idiotów".
Bill podszedł bliżej Malin i stanął w odległości około metra od niej. "Chodź. Wstawaj. Czas nie czeka na pijane dziwki".
"Kim... jesteś? I co... się stało?".Malin ledwo zdołała wymamrotać te słowa.
"Jesteś martwy, nie głuchy. Może pojemność twojego mózgu jest minimalna, ale nie głuchy. Mówiłem ci, że jestem Bill. A co do tego, co się stało... pamiętasz, co robiłeś wczoraj wieczorem?".
-----------------------------------------------------------------
Malin potknęła się na polu, trzymając w ręku wypełnioną po ćwierć butelkę wódki.Tej nocy popełniła dwa błędy.Jeden z nich wsiadł do niewłaściwego autobusu i dotarł do niewłaściwego miasta.Po drugie, że dopiero jutro jest noc świętojańska i wszyscy byli zajęci w domach przygotowaniami do jutrzejszego dnia.
Jedyne, co miała do dyspozycji, to butelka wódki, która nie była nawet dobra.Upiła się, więc przynajmniej spełniła swoje zadanie.Teraz jednak znalazła się pijana i napalona w miejscu, gdzie jutro miała się odbyć uroczystość świętojańska.Spojrzała w górę na gigantyczny skrzyżowany słup i pomyślała o tym, jak dziwnie ten falliczny obiekt stał się czymś, wokół czego można tańczyć.
Z tą myślą jej cipka była już sprzedana.Do tej pory nie była mokra, tylko trochę sztywne sutki i uczucie napalenia.Teraz jednak poczuła, że jest mokra.Myśl o kutasie wbijającym się w jej cipkę wystarczyła, by jej umysł zjechał na jednokierunkową drogę do masturbacyjnego królestwa.
Chciała tylko jednej rzeczy - kutasa.Ale skoro w pobliżu nie było kutasa, może wystarczyłby jakiś falliczny przedmiot?Malin podeszła do słupa i obejrzała go.Zielone liście i gałęzie dębu sprawiały, że w dotyku był nieco żebrowany, choć był zbyt duży, by włożyć go do cipki.Była też zbyt gruba, by położyć na niej gołą cipkę.Może przydałoby się coś między nim a jej cipką.
Przejechała dłonią pod długą kwiecistą sukienką aż do majtek.Prawdopodobnie były idealne.Jedyny problem polegał na tym, że nie było dobrego sposobu, aby się za to zabrać.
Nagle jej wzrok przykuło coś ciekawego przy ustawionych nieopodal stolikach.Piła.Mogła przyciąć drążek, położyć się na nim i ocierać się o niego wilgotnymi majtkami.Potknęła się, chwyciła go i wróciła.Jej pomysł był cholernie dobry!A przynajmniej tak to postrzegała.Uklękła u dołu słupa i zaczęła używać piły.